[VIDEO] Czy policja nie dopełniła obowiązków przy wypadku i kradzieży pieniędzy? Dlaczego Komendant Powiatowy Policji w Drawsku Pomorskim nie wyznaczył dowódcy akcji, skutkiem czego była samowola funkcjonariuszy „drogówki”?
Rodziną tragicznie zmarłego Tomasza Węgierskiego zawiadamia Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji o samowoli funkcjonariuszy i kradzieży 3670 zł, podczas czynności powypadkowych w okolice Drawska Pomorskiego.
- Tu nie było dowódcy. Służby, które przybywały na miejsce tego śmiertelnego wypadku czyli policjanci, prokurator, strażacy czy pracownicy zakładu pogrzebowego działali bez żadnej koordynacji - przekazuje w wywiadzie dla Telewizja.Patriot24.net adwokat Anna Wichlińska reprezentująca wdowę po tragicznie zmarłym Tomaszu Węgierskim.
O tej sprawie piszemy od wielu miesięcy. Wszystkie artykuły oraz materiały video w tym z konferencji prasowej Krzysztofa Rutkowskiego, znajdziesz pod linkiem:
Do zdarzenia doszło 7 lutego 2020 r. około godziny 14:30 na trasie Broczyno-Czaplinek czyli drodze wojewódzkiej nr 163 na wysokości 92 km.
Z akt sprawy wynika, że jedną z pierwszych osób na miejscu wypadku był przyjeżdżający tą drogą Komendant Powiatowy Policji w Drawsku Pomorskim Norbert Górzyński. Zatrzymał się, stwierdził zgon kierowcy i po przybyciu funkcjonariuszy „drogówki” pojechał dalej.
- Komendant nie wyznaczył dowódcy tej powypadkowej akcji. Skutkiem tego był chaos na miejscu oględzin dotyczący między innymi zabezpieczenia przedmiotów należących do zmarłego - przekazuje adwokat Anna Wichlińska.
Dlatego żona tragicznie zmarłego Tomaszu Węgierskiego przygotowuje nie tylko zawiadomienie do Prokuratury Okręgowej w Koszalinie dotyczące wyjaśnienia chaosu zdarzeń w czasie obecności i po odjeździe z miejsca wypadku miejscowego prokuratora. Ale też zawiadomienie do Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej policji związane z działaniami policjantów.
Nie chodzi tylko czynności nad zwłokami bez parawanu (zdjęcie wraz z niniejszym tekstem). Ale niejasne zachowanie funkcjonariuszy związane z ujawnieniem kolejnych przedmiotów należących do zmarłego.
- Godziny wcześniej mąż zadzwonił do mnie mówiąc że ma od klientki 3670 zł. Pieniądze zwykle wkładał do spodni, do prawej przedniej kieszeni - wyjaśnia wdowa.
Na zdjęciu, po wydobyciu zakleszczonego ciała, do którego dotarła nasza redakcja widać że w tej właśnie kieszeni jest kwadratowe, wybrzuszone miejsce. Zdaniem rodziny są właśnie te pieniądze w banknotach złożonych na pół. Ale ojciec wdowy, będący trzy dni później w zakładzie pogrzebowym podczas dokonywania sekcji zwłok, w odebranych przy pracownikach spodni tych pieniędzy nie znalazł!
- Z analizy akt wynika, że doszło do bardzo dziwnych zachowań funkcjonariuszy „drogówki” podczas tego zdarzenia. Wierzę że Biuro Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji czyli tak zwana „Policja dla policjantów” powstrzyma serię umorzeń w tej sprawie i ustali prawdziwego sprawcy kradzieży - mówi wdowa.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Przez wiele miesięcy Biuro Rutkowski, Telewizja Patriot24.net i NaszaWielkopolska.pl śledziły dramatyczną walkę pani Adrianny o odzyskanie córki uprowadzonej przez ojca wbrew sądowym nakazom. W tym czasie dziadkowie dziewczynki podejmowali różne formy protestu – pikiety pod sądem, apele pod Sejmem i kilkukrotne głodówki dziadka, który, choć czasem je przerywał, nigdy nie tracił nadziei na powrót wnuczki do matki. Jednym z najbardziej bolesnych momentów były urodziny, które dziewczynka mogła spędzić z mamą jedynie przez ekran telefonu.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Czy w Polsce można zostać poważnie rannym podczas policyjnej interwencji za brak świateł i pasów? Tak twierdzi Pan Marcin , który po próbie zatrzymania przez policjantów z Łęcznej trafił do szpitala z wieloodłamowym złamaniem nogi. Mężczyzna był trzeźwy, co potwierdza wynik badania alkomatem. Twierdzi, że został pobity już po zatrzymaniu, a świadkiem całej sytuacji był jego syn. Sprawa została zgłoszona do Biura Spraw Wewnętrznych Policji w Lublinie. Dokumentacja lekarska nie pozostawia wątpliwości – urazy są poważne.
Prokuratura Rejonowa w Wysokiem Mazowieckiem prowadzi postępowanie w sprawie, w której konflikt między dwoma mężczyznami z sektora prac ziemnych przybrał zaskakujący obrót. Jeden z nich – legalnie działający przedsiębiorca, dysponujący kompletem dokumentacji, umów i potwierdzeń płatności – został objęty dochodzeniem, mimo iż druga strona nie przedstawiła żadnych formalnych dowodów, a jedynie relacje świadków ze swojego bliskiego otoczenia.
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?
Sąd Rejonowy w Jaworznie odrzucił wniosek prokuratury o umorzenie sprawy z oskarżenia miejscowej policji ze względu na „chorobę psychiczną” oskarżonej. Czy policja przyzna się do fatalnie przeprowadzonej interwencji i możliwego mataczenia jednego z funkcjonariuszy? Czy prokuratura wycofała akt oskarżenia i zakończy tę sądową farsę?